Prawie dwa lata tkwiłam w marazmie (a może dłużej?).
Brakowało mi odwagi i sił, by podjąć jakiekolwiek działanie.
Uciekłam na chwilę do Warszawy, by zacząć znowu żyć, by udowodnić sobie, że potrafię. Sama.
Nie zostałam tam na długo, ale gdyby nie Warszawa, nie poleciałabym w grudniu do Glasgow.
I nie byłoby tego, co teraz jest. A wreszcie jest dobrze.
Jeszcze cztery miesiące temu patrzyłam w dal. Teraz ją widzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz